W dniach
15–17 maja 2017r. uczestniczyliśmy w kolejnej wycieczce przyrodniczo –
krajoznawczej, ale tym razem dłuższej… bo 3-dniowej. W planach mieliśmy zwiedzanie Krakowa (według mnie, to jedno z
najpiękniejszych miast w Polsce) oraz
poznanie urokliwych zakątków Pienińskiego Parku Narodowego, który jest
najstarszym parkiem narodowym w Polsce (powstał 1 czerwca 1932r., a Białowieski
Park Narodowy, uważany za najstarszy, powstał dopiero dwa miesiące później, 11
sierpnia 1932r.).
Kraków przywitał
nas słońcem, z czego się ogromnie cieszyliśmy, bo pogoda jeszcze w weekend
przed wycieczką była opłakana, czyli zimna i deszczowa. Stwierdziliśmy jednak wszyscy
jednogłośnie, że w 100% zasłużyliśmy na słońce i ciepło (w asekuracji,
spakowaliśmy jednak czapki i ciepłe kurtki, ale zdecydowanie woleliśmy trzymać
je w autobusie, niż na sobie). Piękna pogoda, radosne humory uczestników
wycieczki i urokliwy Kraków, czy można chcieć czegoś jeszcze? (hmm... wtedy
chciałam jeszcze filiżankę dobrej kawy). Pierwszym punktem naszej krakowskiej
wędrówki był Wawel, który wywarł na wszystkich ogromne wrażenie (o czym
świadczą setki zdjęć wykonanych w tym miejscu). Prawie dwugodzinny spacer
krakowskimi uliczkami i plantami był prawdziwą ucztą dla naszych zmysłów. W
czasie spaceru zobaczyliśmy Bulwary Wiślane, Smoczą Jamę, Planty Krakowskie, Państwową Wyższą
Szkołę Teatralną, Uniwersytet Jagielloński, Collegium Maius z ciekawym zegarem,
Dom Jana Pawła II, Okno Papieskie w Pałacu Biskupim i wiele innych krakowskich
atrakcji. Największe wrażenie wywarł jednak na wszystkich piękny
Stary Rynek z
Kościołem Mariackim i Sukiennicami oraz
wszechobecne ogródki, których tak bardzo brakuje nam na rynku w Koninie. Na całe
szczęście, na Starym Rynku wreszcie była chwilka czasu, aby wypić upragnioną
kawę. Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy. W godzinach
popołudniowych, pełni pozytywnej energii wróciliśmy do swojego autokaru, aby
wyruszyć w dalszą podróż. W godzinach wieczornych
przybyliśmy do Szczawnicy, gdzie znajdowało się nasze schronisko „Orlica”,
które przez najbliższe dni stało się naszym drugim domem (jak na schronisko to
warunki okazały się naprawdę super, przekonajcie się o tym sami http://www.orlica.com/galeria/schronisko-56
). Po obiadokolacji przyszedł czas na zajęcia rekreacyjno – zapoznawcze
(dowiedziałam się wtedy: kto ma prostownicę do włosów, 7 par butów, maseczkę do
twarzy i wiele innych ciekawych informacji, które zostawię już dla siebie). Dzień
pierwszy uważam za udany. A noc? W nocy chyba wszyscy byli grzeczni (Ha Ha Ha),
w każdym bądź razie nikogo nie było słychać, więc w ciszy i spokoju mogliśmy
iść spać.
Drugiego dnia, już o
świcie zjedliśmy śniadanko (i o dziwo, nikt nie zaspał, chociaż dla niektórych
to była bardzo krótka noc), aby jak najszybciej wyruszyć na szlak i zdobyć Trzy
Korony (a właściwie to jeden ze
szczytów Trzech Koron – najwyższy - Okrąglicę (982 m n.p.m), na którym znajduje
się taras widokowy).
Piesze wycieczki, zwłaszcza po Pieninach (Pieniny
to niewielkie, ale za to bardzo malownicze pasmo górskie, które pokrywa bogata
sieć szlaków turystycznych), są wspaniałym sposobem na spędzenie czasu. Wyjście
w góry na szlak daje okazję do podziwiania piękna krajobrazu, zarówno po
polskiej, jak i słowackiej stronie. Po kilkugodzinnej wędrówce (wędrowaliśmy
szlakiem niebieskim od Czorsztyna) udało nam się dotrzeć do celu. Samo podejście na Okrąglicę prowadzi sztucznie
wykonaną galerią widokową, a następnie metalowymi schodami. Na całe szczęście, platforma
widokowa i podejście zabezpieczone są balustradą. Widok z Trzech Koron należy
do najpiękniejszych w naszych górach. Z platformy widokowej na Okrąglicy (która
niestety może pomieścić tylko ok. 20 osób, bo obok rozpościera się 500-metrowa
przepaść), mieliśmy doskonały widok na przełom Dunajca i obszar Pienińskiego
Parku Narodowego, a także na Tatry, Beskid Sądecki, Gorce i Beskid Żywiecki.
Przy dobrej pogodzie widać podobno odległą o 63 km Babią Górę (niestety my nie
widzieliśmy, za blisko nas były chmury, a widok zasłaniały nam góry, jak to
mówią Górale). Trzy Korony są bardzo często odwiedzane przez turystów, ze
względu na swoje piękne widoki ze szczytu. Prawdziwy turysta podobno nigdy nie
wraca tą samą drogą, dlatego ze szczytu schodziliśmy już innym szlakiem – tym razem
żółtym. Po trwającej dwie godziny wędrówce wreszcie dotarliśmy do Krościenka,
urokliwego miasteczka u podnóża góry. Dzisiejsza wyprawa spowodowała, że nasze
nogi, a szczególnie łydeczki, ucieszyły się na maxa (oj, kwasik mlekowy dał o
sobie znać, biolodzy wiedzą o co chodzi, ale wiedzą też jak się go szybko
pozbyć). Oczywiście, to jeszcze nie koniec dzisiejszego dnia. Wieczorem, gdy
słonko zaszło za górami (w dosłownym tego słowa znaczeniu) rozpoczęła się
zabawa przy ognisku. Było pieczenie kiełbasek, śpiewanie i taniec, opowieści
wesołe i niczym „z krypty”, wizyta lisa i kuny, a także życzenia, słoń na
szczęście i mini torcik dla naszej 18-nastkowej solenizantki (tak, tak chodzi o
Julkę z mojej klasy). Na zakończenie dnia, wszyscy uczestnicy wycieczki wzięli
udział w Konkursie Wiedzy „Piękno Pienin”. Pytania konkursowe sprawdzały
wiedzę, jaką powinni posiąść uczestnicy wycieczki po całym dniu aktywnego słuchania
przewodnika (Pan Witek okazał się rewelacyjnym przewodnikiem, który z dużym
zaangażowaniem opowiadał nam o górach i zwyczajach góralskich). Noc okazała się
spokojna, pomimo tego, że w niektórych pokojach trwało „pidżama party”, a w
innych pogaduchy aż do rana.
Trzeciego dnia, po śniadanku i wykwaterowaniu ze
schroniska, ruszyliśmy na Przystań flisacką do Sromowiec Wyżnych. Dziś czekał
nas Spływ Dunajcem (długość
trasy ok. 18 km, czas trwania spływu - ok. 2 godz.), który jest niebywałą atrakcją na skalę europejską. Cała
nasza wycieczka podzieliła się na trzy tratwy, którymi wypłynęliśmy na Dunajec.
Ponieważ Dunajec jest rzeką graniczną, w zależności po której stronie rzeki
płynęła nasza tratwa, raz byliśmy po stronie Polski, innym razem poza granicami
naszego kraju, czyli na Słowacji. Meandrująca
rzeka i opadające ku dolinie strome i wysokie ściany wywarły na nas niesamowite
wrażenie. Takich widoków jakie zobaczyliśmy, nikt się nie spodziewał,
wielokrotnie zamarliśmy z zachwytu. W czasie spływu poznaliśmy potęgę natury i
jej nieprzewidywalne piękno. Z całą pewnością możemy stwierdzić, że Polska to
piękny kraj. Czas spływu urozmaicał nam nasz Flisak, który opowiadał góralskie
opowieści i kawały oraz zadawał liczne zagadki przyrodnicze. Po spływie pojechaliśmy jeszcze do centrum Szczawnicy,
aby zakupić ostatnie pamiątki i oscypki dla rodziny. A później, czekała nas już
wielogodzinna podróż do Żychlina. Wszyscy cali, zdrowi, uśmiechnięci i w
znakomitych humorach powrócili do domów.
Dziękuję całej wycieczkowej ekipie (moim koleżankom Agnieszce Marciniak i
Ewelinie Jankowskiej, wszystkim uczniom oraz pani Ewie, naszej pilotce) za wszystkie
wesołe chwile oraz za wspólne wędrowanie szlakami. Uważam, że udział w
wycieczce przyczynił się niewątpliwie do poprawy kondycji fizycznej wszystkich
uczestników wycieczki, dał nam możliwość poznania różnych form aktywnego
wypoczynku i zasad bezpiecznego zachowania się w różnych sytuacjach. Poznaliśmy
nowe miejsca, historię, kulturę i różnorodny krajobraz przyrodniczy naszego
kraju. Wycieczka służyła również integracji młodzieży z różnych klas oraz
integracji uczniów z nauczycielami. Jak stwierdzili niektórzy uczestnicy
wycieczki, „nauczyciel to też fajny ziom”.
Komentarze
Prześlij komentarz