Ubiegły tydzień był pełen niespodzianek – niespodzianek, które sprawiła
mi moja klasa. Niespodzianki były super, ale … konsekwencja tych niespodzianek
pozostanie ze mną na dłużej (hahaha). Chyba jednak zacznę od początku.… W środę,
według kalendarza, miałam imieniny (o których ja w tym roku całkowicie
zapomniałam, z powodu wielu fajnych wydarzeń dziejących się wokół mnie). Moja
klasa pamiętała, tak jak w tamtym roku. Już na dzień dobry, po wejściu do klasy
było głośne „Sto lat”, życzenia, uściski i buziaki. I przepiękne kwiaty (które
na czas mojego pobytu w szkole zostały włożone do oryginalnego wazonu –
pucharu, który wywalczyła moja klasa w międzyklasowych rozgrywkach w piłce
halowej). A potem… Nie, nie było tortu - był przepyszny sernik (oj, dawno
takiego nie jadłam), który upiekła Kinga ze swoją mamą (dziś już jestem szczęśliwym
posiadaczem przepisu na ten pyszny sernik, być może kiedyś w przyszłości uda mi
się taki upiec). Wstyd się przyznać, ale zjadłam kilka kawałków (konsekwencje
tego od razu pokazała moja łazienkowa waga; chwilowo nie będę z niej korzystać,
haha). To jeszcze nie koniec wzrostu mojej wagi w tym tygodniu. W piątek 26
maja (dzień, o którym chyba każdy pamięta -
Dzień Mamy), po radosnym poranku z moim synem i moją mamą, czekała mnie
kolejna niespodzianka. Tego nawet „najstarsi górale” by się nie spodziewali.
Moje szkolne dzieci (nazywane przeze mnie moimi kochanymi bobaskami),
spowodowały, że ze wzruszenia uroniłam łezki. W tym ważnym dniu dla każdej
mamy, moje bobaski wpadły do sali biologicznej z uśmiechniętymi buziami, życząc
mi wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Mamy. I znów były buziaki i uściski,
jak to u mamy. I serce – wielkie słodkie serce. Dostałam od nich ciacho w
kształcie serca, z dedykacją „Kochanej Mamie”, w podziękowaniu za moje serce,
które ja mam dla nich. I jak tu ich nie kochać. Dziś, kiedy to piszę, ciągle
się wzruszam. Cieszę się bardzo, że wszystkie MOJE dzieciaki (chyba nie
powinnam już tak o nich pisać, bo większa część mojej klasy skończyła już 18
lat), w dzisiejszym „zimnym” świecie potrafią zdobyć się na ciepły, miły,
przyjacielski gest, względem obcej osoby (no może nie do końca obcej, bo znamy
się już prawie dwa lata). Jestem z Was BARDZO DUMNA. Pamiętajcie, że jako Wasza
szkolna mama, nie jest dla mnie ważne, czy do perfekcji opanujecie II Prawo
Mendla czy Teorię Morgana, ale to, abyście zawsze potrafili właściwie się
zachować, a w przyszłym życiu, abyście pamiętali, że najważniejsze jest „bycie
dobrym człowiekiem” (przepraszam, przesadziłam troszkę, II Prawo Mendla
maturzyści z biologii muszą opanować do perfekcji, haha). Buziaki dla całej
mojej klasy.
Co to jest Tydzień Uczniowskiej SuperMocy? Tydzień Uczniowskiej SuperMocy to tydzień, podczas którego chciałybyśmy zaproponować, aby w każdej szkole, klasie zorganizowane zostały zajęcia, warsztaty, gry i zabawy, podczas których uczniowie mieliby szansę poznać siebie oraz swoje mocne strony. Po co zaproponowałyśmy Tydzień Uczniowskiej SuperMocy? Pytaliście kiedyś uczniów, co jest ich mocną stroną? W czym są najlepsi? Co najlepiej robią? Co w sobie lubią? Co uważają za swoje największe osiągnięcie? Długo czekaliście na odpowiedzi? A pytaliście kiedyś swoich uczniów o ich słabe strony, w czym są niedoskonali, z czym sobie nie radzą, co jest ich największym niepowodzeniem? I co, tak samo długo czekaliście na odpowiedzi? Otóż to, uczniowie, zdecydowanie szybciej i łatwiej potrafią mówić o swoich słabych stronach, niż o mocnych, dużo więcej potrafią wymienić słabych stron niż mocnych (słabych 10, może więcej a mocnych 1 może 2). Poprzez akcję Tydzień Uczn...
To Pani nie wie że takie grzeszki które radość sprawiają się nie odkładają 😁 haha dziękujemy że tak Pani o nas myśli ale przecież uczymy się od naszej szkolnej Mamusi bo to z nią spędzamy większość czasu.Pięknie napisane !Oby nigdy nie znikał Pani uśmiech nawet jeśli czasami psocimy 😙
OdpowiedzUsuń